Pezet - Nieważne

piątek, 18 września 2015

:(

Smutna minka nie zwiastuje raczej nic dobrego wiecie o tym pewnie :/
Niestety muszę was bardzo przeprosić, ponieważ nie uda mi się dodać rozdziału jutro czy w niedzielę :( Wiem, że was zawiodłam :/ Zresztą nie tylko was, bo samą siebie też i to bardzo :(
Już wam tłumaczę dlaczego.
Otóż od poniedziałku do środy nie miałam głowy do pisania :/
W czwartek, czyli wczoraj miałam tak zwane " kocenie " w internacie.
A dzisiaj byłam na zawodach i jestem tak zmęczona, że nie mam na nic siły :( Jeszcze ostatnimi czasy nie mam wcale weny :(
Przepraszam was jeszcze raz :/
Nie wiem kiedy dodam coś tutaj. Być może za tydzień, a być może później. Niestety szkoła ważniejsza :(
Także do zobaczenia kiedyś tam! :)

niedziela, 13 września 2015

Rozdział 14

- Z kim się znowu założyłeś?
- Nie rozumiem.
- Pytam z kim się założyłeś o to, że wyznasz mi miłość?
- Z nikim, Julka ja...
- Wiesz co? Mam tego dość. Mam dość, że najpierw jesteś taki arogancki wobec mnie, potem zakładasz się z kolegami, że pogodzisz się ze mną, jeszcze ta akcja co była w galerii.Od dwóch dni nawet nie patrzysz na mnie ze wściekłością w oczach. Co? Myślałeś, że ja tego nie widzę? - spytałam, kiedy rozgrywający zrobił wielkie oczy. - Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę? Za dużo razy dałeś mi do zrozumienia, że mnie nie nawidzisz. A teraz przepraszam zajęta jestem.
Nie czekając na jego odpowiedź zamknęłam drzwi.
Musiałam mu to w końcu powiedzieć. Nie miałam pewności, że to nie jest jakiś kolejny zakład. Okej, zrobiło mi się cieplej na sercu, ale co z tego? Co z tego, że w tamtym momencie wszytkie uczucia do niego odżyły? Byłam niemal pewna, że to jest jakiś kolejny żart czy zakład. Nawet gdyby była to prawda to ja jestem z Oskarem, kocham go i nic ani nikt tego nie zmieni.
Z moich przemyślen wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
- Zmiana planów. Nie jedziemy jutro, tylko dzisiaj. Spakowana? - spytał w drzwiach Oskar.
- O cholera.
- Eh... Co ja się z tobą mam? - zapytał z uśmmiechem i pocałował w mnie w czoło. - Chodź, pomogę ci. - powiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę sypialni.
- O której w ogóle wyjeżdżamy?
- O pierwszej w nocy.
- A która teraz jest?
- 20:53.
- Co?! Czemu ty mi wcześniej nie poweidziałeś, że jedziemy dzisiaj?
- W sumie to ajk wyjedziemy to będzie już jutro. - zaśmiał się.
- Oskar...
- No dobra... Sam się niedawno dowiedziałem. Mówiłem ci jeszcze przez telefon przecież, że zmiana planów.
- Już niech ci będzie.

Oskar pomógł mi w pakowaniu i już po 2 godzinach byłam spakowana.
- Dobra, skoro spakowana jestem to idę się odświeżyć.
- Okej, idź.

W drodze do łazienki zachaczyłam jeszcze o mój pokój z którego wzięłam przyszykowane wcześniej ubrania.


Była godzina 23:00. Do wyjazdu miałam jeszcze jakieś 2 godziny. Postanowiłam zatem wziąć długą kąpiel.

Po około godzinie stwierdziłam, że najwyższy czas już wychodzić. Wytarłam się ręcznikiem, założyłam przygotowane wczęniej ubrania, zrobiłam makijaż, a  z włosów zrobiłam sobie kłosa i gdy już miałam wychodzić rozległo się pukanie do drzwi łazienki. Otworzyłam je, a przed nimi stał Oskar.
- No nareszcie. Ile można siedzieć w łazience?
- Oj tam. 
- Nie oj tam, tylko tak. Już gotowa jesteś?
- W sumie to tak. 
- Okej, to chodź, bo jeszcze musimy jechać do mnie po rzeczy.
- Dobrze, skarbie.
Założyliśmy buty, kkurtki, czapki itp. i wyszliśmy z mieszkania. Oskar wziął mój bagaż, a ja zabrałam tylko bagaż podręczny. Chłopak wsadził moją walizkę do bagażnika i usiadł na miejscu kierowcy. Ja natomiast zajęłam miejsce pasażera. Ruszliśmy w kierunku mieszkania Wiśniewskiego. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Oskar poszedł po swój bagaż, a ja zostałam w aucie. W koncu po kilku minutach chłopak przyszedł.
- Stęskniłam się za tobą. - powiedziałam szczerze.
- Tak szybko? Nie było mnie zaledwie 5 minut. - zaśmiał się. 
- No i co z tego? 
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też, Miśku, a teraz już jedź. 
- Co ty taka niecierpliwa?
- Zawsze taka jestem. - wyszczerzyłam się. 
- I za to cię kocham. 
Odpalił silnik i odjechaliśmy spod bloku mojego chłopaka. 
- A tak w ogóle to gdzie jedziemy? - spytałam po około 20 minutach jazdy. 
- Na lotnisko.
- Co? Gdzie ty mnie chcesz wywieźć?! - wystraszyłam się.
- Spokojnie.
- Albo mi powiesz gdzie lecimy, albo masz się zatrzymać i ja wysiadam.
- Ale ty uparta jesteś...
- Więc?
- Lecimy do Hiszpani, zadowolona?
- GDZIE LECIMY?!
- No do Hiszpani. nie cieszysz się?
- Jakbym mogła to bym cię teraz pocałowała.
Chłopak zaśmiał się, a ja sobie coś przypomniałam.
- O cholera. - powiedziałam tylko i zaczęłam przeszukiwać nerwowo torbę.
- Co się stało, kotek?
- Zapomniałam powiedzieć Majce, że jadę z tobą.
- To zadzwoń do niej.
- Telefonu szukam.
- Eh.. leży na masce.
- A no rzeczywiście.
Szybko wykręciłam numer do przyjaciółki. Niestety włączyła się poczta. Spróbowałam drugi raz. Znowu nic. Dzwoniłam jeszcze tak kilka razy. W końcu za 7 razem odebrała.
- Hallo? - powiedziała zaspanym głosem.
- No nareszcie.
- Człowieku jest wpół do pierwszej w nocy. Normalni ludzie o tej porze śpią.
- Jesteś w domu?
- Nie, u Marko, a co?
- A nic. Chciałam cię tylko poinformować, że nie będzie mnie przez tydzień. 
- Okej, pa. - nie rozłączyłam się, bo wiedziałam, że Majka jeszcze śpi. - Zaraz... CO?!
- No nie będzie mnie przez tydzień. 
- Czemu?
- Bo wyjeżdżam.
- Gdzie?
- Do Hiszpani.
- GDZIE JEDZIESZ?! - zareagowała normalnie tak samo jak ja.
- No do Hiszpani.
- Z Oskarem jedziesz?
- No tak, a z kim innym?
- No nie wiem.
- No właśnie. Dobra, bo jesteśmy juz na lotnisku.
- Okej, to pa.
Pożegnałam się z przyjaciółką i wrzuciłam telefon do torebki. Oskar wziął nasze walizki i ruszyliśmy w kierunku lotniska.

Na miejscu byliśmy koło 12:00. Zameldowaliśmy się w hotelu i ruszuliśmy do pokoju. 
- Jak bardzo jesteś zmęczona? - spytał Oskar kładąc ręce na moich biodrach. 
- Bardzo, a co byś chciał? 
- No wiesz.... - mówił całując moją szyję. 
- Nie ma mowy kochanie. - powiedziałam zabierając ręce z moich bioder. 
- Jesteś wredna. - oznajmił oburzony.
- Dzięuję, staram się... Idziemy na plażę, zbieraj się!
- Przecież zmęczona jesteś.
- Oj kotku, kotku. - powiedziałam i pocałowałam go przelotnie w policzek. - Idziesz czy mam iść sama?
- Samej cię nie puszeczę. Jeszcze jakiś Hiszpan mi ciebie zabierze i co wtedy?
- Hmm... Wtedy to pewnie zostawię cię dla niego. - wyszczerzyłam się, lubiłam go drażnić.
- O nie. Tak to my się nie będziemy bawić.
- Ale my się przecież w nic nie bawimy. - uniosłam ręce ku górze. 
- Musisz łapać za słówka?
- Ale....
- Idziemy na tą plażę czy nie?
- No idziemy, idziemy.

Wzięliśmy potrzebne nam rzeczy i wyszliśmy. Plaża była niedaleko hotelu także po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Rozłożyliśmy się bardziej na końcu plaży. Wyciągnęłam z torby olejek, nalałam troszkę na rękę i zaczęłam wsmarowywać go w swoje ciało. Po chwili Oskar zaoferował mi swoją pomoc i posmarował mi plecy. Położyłam się zatem na brzuchu i czekałam aż chłopak wsmaruje mi w plecy płyn. Kiedy już skonczył wstałam do pozycji siedzącej, dałam mu buziaka i ponownie położyłam się na brzuchu. 
- Ty będziesz się teraz opalać?! - zdziwił się.
- No raczej, nie inaczej.
- Kotek, noo....
- No co?
- Chodź do wody. - zrobił oczy kota ze Shreka.
- A co będę z tego miała?
- A co byś chciała?
- Hmm.. Frytki, pizze, lody.... - zaczełam wymieniać.
- Nie za dużo tego?
- Nie. - wyszczerzyłam się i wstałam z miejsca. - To idziesz czy nie?
- No idę... Albo nie! - dodał po chwili.
- Co chcesz?
- Zrobimy tak, że.... 
Zbliżył się do mnie i wziął mnie na ręce. 
- Ja cię tam zaniosę, a potem wrzucę do morza!
- No chyba jednak nie! Oskar puść mnie, bo jak nie to zacznę krzyczeć, że jesteś pedofilem i gwałcicielem.
- Proszę bardzo krzycz. 
Czułam, że się uśmiecha. 
- Aaa! Ratunku! To jest pedofil!
- Ale trochę ciszej krzycz.
- On chce mnie zgwałcić! Pomocy! 
Wiecej wykrzyczeć nie zdążyłam, bo wrzucił mnie do wody.
- Wiesz co? Czasem się zastanawiam co ja tekiego w tobie widzę?
- Hmm.... Poza tym, że jestem miły, zabawny, uroczy i nieziemsko przystojny to nie wiem. zaśmiał się.
- Jaki ty skromny jesteś.
- A no tak. To też. - wyszczerzył się, a już po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoich.

******
Buahahhahaha :* 
Idę kopać grób :D Chce ktoś mi pomóc? :* 

40 komentarzy = 15 rozdział
Macie na to tydzień,a nie 2 dni, bo nie dam rady w tygodniu napisać kolejnego i tu dodać :/
Jeżeli będzie 40 komów to postaram się wrzucić tu coś w piątek lub sobotę :*




niedziela, 6 września 2015

Rozdział 13



*** Oczyma Julki ***

Od dwóch dni Fabian chodzi jakiś, taki struty. Nie odzwya się (w sumie to, to jest normalne), nie dogaduje mi i w ogóle. Chyba zaczął mnie unikać. Jak wychodziliśmy gdzieś razem (oczywiście przez Niko) to nawet na mnie nie patrzył, a zawsze patrzył na mnie z nienawiścią. Teraz nic. Nie, żeby mi to przeszkadzało cy coś. Wręcz przeciwnie.
- Julka? Hallo? Słuchasz mnie? - z moich przmyśleń wyrwał mnie Oskar.
- Yyy... co mówiłeś?
- Czyli jednak mnie nie słuchałaś.
- Zamyśliłam się po prostu.
- Dobra, nieważne. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką?
- Jakbym ci powiedział to nie byłaby to niespodzianka wtedy, - zaśmiał się. - Powiem ci tylko, że na weekend wyjeżdżamy. Bądź gotowa.
- Co? Gdzie jedziemy?
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Jesteś wredny. - oburzyłam się.
- Wiem, że mnie kochasz. - puścił mi buziaka w powietrzu. Pożegnałam się z chłopakiem i weszłam do klatki.

*** Oczyma Kai ***

- Fabian usiądź żesz na jednym miejscu.
- No dobra, nie bulwersuj się.
- Idź do niej.
- Co? Do kogo?
- Do tej dziewczyny... Julki czy jak jej tam.
- Po co?
- Powiedz jej co czujesz.
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj głupiego. Przecież widać, że ją kochasz.
- Aż tak to widać?
- Tak, a teraz idź do niej.
- Może i masz racje?
- Ja zawsze mam racje. - puściłam mu oczko.
- Dzięki Kaja. - puścił mi buziaka w powietrzu i wyszedł.

*** Oczyma Mai ***

- Marko gdzie ty mnie ciągniesz? - spytałam swojego chłopaka.
- Zobaczysz, nie marudź.
- Jesteś dziwny.
- I za to mnie kochasz.
- A żebyś wiedział. - przystanęłam i pocałowalam go.
- Dobra, kotek chodź już.
- No idę przecież.

Po 20 minutach staliśmy już przed budynkiem lodowska.
- O nie. Ja tu nie idę.
- Oj chodż, skarbie.
- Nie. Ja jeźdźić nie umiem.
- Wiem. Dlatego przyszliśmy tu, żeby cię nauczyć.
- Oszalałeś?
- Tylko i wyłącznie na twoim punkcie.
- Ty mi tu nie słodź, bo i tak nie wejdę tam.
- Po dobroci nie chciałaś to nie.
- Co?! Al...
Nie dokończyłam, bo siatkarz ZNOWU miał mnie przewieszoną sobie przez razmię.
- Puść mnie! - krzyczałam, biłam go po plecach, ale nic to nie pomagalo. - Ratunku! On chce mnie porwać! - Mhm... mogę sobie krzyczeć ile chcę, I tak nikogo tu nie ma.
- Ja mam tu rezerwację. Czy wszystko jest przygotowane? - wpytał mój chłopak kiedy dotarliśmy do recepcji.
- Tak. Wszystko jest na swoim miejscu. - Marko wziął (chyba) łyżwy od recepcjonisty. - Dziewczyna nie chciała sama przyjść?
- Dokładnie.
Czułam, że się uśmiechnął.
- Wiem przez co pan przechodzi. - zaśmiali się oboje.
- Ej, ja to wszystko słyszę. - oburzyłam się.
- Ty tam cicho siedź kochanie. - odezwał się atakujący.
- Okej, nie będe się do ciebie odzywać.
- Ej, no kotek. Nie fochaj się.
- Kazałeś mi być cicho, więc jestem.
Udawałam obrażoną.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło. Ubierz łyżwy.
- Nie.
- Mam ci je sam założyć?
- ... - cisza. Chłopak tylko westchnął i zaczął zakładać mi łyżwy. Przyznam śmiessznie to wyglądało i śmaić mi się chciało.
Marko po założeniu łyżw pociągnął mnie za rękę tak, żeby wstała. Niechętnie udałam się za nim.
- Zamknij oczy.
- Okej. - poslusznie wykonałam jego polecenie.
- Daj mi rękę i chodź.
Przeszliśmy tak kilka metrów. Potem poczułam pod nogami lód. Stanęłam na chwilę.
- Nie bój się. Będę ci trzymał za rękę.
- Marko ufam ci, ale nie rób nic głupiego.
- Spokojnie... Okej możesz już otworzyć oczy.
Powoli otworzyłam oczy, popatrzyłam przed siebie, a tam był stolik z kolacją, świece, wino, róże.... Nawet na lodzie byłoy poukładane płatki róż wokół stołu, które tworzyły serce.
- I jak ci się podoba?
- Jeju, tu jest ślicznie! Dziękuję.
- Czyli się już nie fochasz?
Zrobił maślane oczka.
- Jakżebym mogła?
- Właśnie nie wiem. I następnym razem ufaj mi jak cię gdzieś prowadzę.
- Dobrze, kochanie.
Odwróciłam się i złożyłam namiętny pocałunek na jego wargach.

*** W tym samym czasie u Julki ***

- Kochanie, spakuj się tak jakby było lato. - oznajmił mi do słuchawki Oskar.
- Gdzie ty chcesz mnie wywieżć?! - spytałam przestraszona.
- Spokojnie.. A i strój kąpielowy weź.
- Boję się.
- Nie masz czego. - zapewnił mnie.
- No ja nie wiem.
- Oj, kochanie przestań histeryzować.
- Łatwo ci mówić.
- Okej, więc ty się powoli pakuj, a ja muszę coś załatwić jeszcze.
- Okej.
- A i spakuj się na tydzień.
- Co? A co ze studiami?
- Jak opuścisz pare zajęć to nic ci się nie stanie.
- Zadziwaiasz mnie.
- Dziękuję, staram się. - czułam, że się uśmiacha. - Dobra skarbie ja kończę. Pa.
- Okej, pa.

Rozłączyłam sie z chłopakiem i zaczęłam się pakować. Po 15 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, pomyślałam, że Majka znowu zapomniała kluczy.
- Gdzie ty masz głowę, żeby ciągle tych kluczy zapomi..... Co ty tu robisz? - spytałam kiedy zobaczyłam kto mnie odwiedził.
- Chcę porozmawiać. Julka, proszę.
- Sorry, ale zajęta jestem.
- Tylko chwilę.
- Masz 2 minuty z zegarkiem w ręku.
- Chciałem cię przeprosić.
- Mhm... Słyszałam już tą śpiewkę.
- Ale ja napraw...
- Nie. Fabian. Takie kity to swojej dziewczynie wciskaj, a nie mnie.
- Co? Jakiej dziewczynie?
- Tej całej Oli czy jak jej tam.
- Kai. - poprawił mnie.
- Nie interesuje mnie to jak się nazywa.
- Ale ona nie jest moją dziewczyną. To moja kuzynka!
- To też mnie nie obchodzi. To wszystko?
- Nie.
- To co jeszcze?
- Przepraszam! - niemal krzyknął.
- Powtarzasz się, Drzyzga.
- Ale z tym nie.
- Z czym? - zdziwiłam się.
- Kocham cię!
****
Buahahahaha :*
Tyle mam do opisu tego rozdziału :D
30 komentarzy = Rozdział :* 
Komentujcie, bo to motywuje ;)