Chciałabym ogłosić iż rodział będzie pojawiał się raz na dwa tygodnie, ponieważ teraz mam natłok sprawdzianów i kartkówek i jeszcze mam dużo zaległości, bo nie byłam przez półtora tygodnia w szkole, a piszę jeszcze jednego bloga i nei wyrabiam :/
Także rozdział pojawi się za tydzień ;)
Pezet - Nieważne
sobota, 28 listopada 2015
niedziela, 22 listopada 2015
Rozdział 18
*** Fabian ***
Po telefonie od Julki ubrałem sie i wyszedłem z mieszkania. W duchu cieszyłem się, że zgodziła się na to spotkanie. Byłem prawie pewny, że nie zgodzi się. A jednak! Może szczęście sie w końcu do mnie uśmiechnęło? Może to ta chwila, aby w końcu mi wybaczyła? Z dobrym nastawieniem szedłem w kierunku parku. Po około 20 minutach byłem na miejscu. Czekałem tam 10 minut - nie przychodziła, 30 minut - to samo, w końcu po 45 minutach wkurzyłem się odszedłem z tamtąd. Nurtowało mnie tylko jedno pytanie. Dlaczego nie przyszła? Czyżby mnie wystawiła? To miała być jakaś zemsta na mnie? Albo może chciała mi tym coś udowodnić? Jest jeszcze opcja, że nie mogła przyjść, bo np. ktoś do niej w odwiedziny przyjechał, ale przecież jakby tak było to zadzwoniłaby do mnie i powiedziała mi, że rodzina do niej przyjechała i nie może się spotkać. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale niestety nie odbierała. W końcu po 10 razie poddałem się. Wróciłem do domu i zastanawiałem się co mogło zatrzymać Julkę. Żeby upewnić się w przekonaniu, że Julkę ktoś odwiedził chciałem zadzwonić do Mai, ale przypomniałem sobie, że nie mam do niej numeru. Wybrałem, więc numer do Marko.
- Hallo?
- Hej, Marko. Mam do ciebie sprawę.
- Jaką?
- Podałbyś mi numer do Mai?
- Jasnę, wyślę ci go sms-em.
- Okej, dzięki.
- Spoko, pa.
- Pa.
Pożegnałem się z Serbem i niecierpliwie czekałem na sms-a. W końcu po kilku minutach Marko wysłał mi numer do jego dziewczyny.Szybko wybrałem go i już po chwili dzwoniłem do przyjaciółki Julki. Po 4 sygnałach odebrała.
- Hallo?
- Hej, Maja. Z tej strony Fabian. Mogłabyś mi dać do telefonu Julkę?
- Ale Julki teraz nie ma w domu.
- Jak to? - zdziwiłem się.
*** Maja ***
Oglądałam właśnie telewizję, kiedy zadzwonił mój telefon. Poszłam zobaczyć kto dzwoni. Dzwonił jakiś numer, którego nie mam zapisanego w kontaktach. Postanowiłam odebrać, bo mogło to być coś ważnego.
- Hallo? - powiedziałam zaraz po odebraniu połączenia.
- Hej, Maja. Z tej strony Fabian. Mogłabyś mi dać Julkę do telefonu?
- Ale Julki teraz nie ma w domu.
- Jak to?
- No tak, że ona wyszła na spotkanie z tobą.
- Ale my sie wcale nie spotkaliśmy.
- Jak to? Czyli nie byliście wcale umówieni?
- Nie. Byliśmy umówieni i ja czekałem na nią w parku dobre 45 minut, ale ona wcale nie przyszła.
- Dziwne.
- Myślisz, że mogłoby się jej coś...
- Nie kończ! - szybko mu przerwałam. - Tak poza tym to co cię to interesuje? Przecież jej nienawidzisz! - niemalże wykrzyczałam ostatnie zdanie.
- Maja to nie tak!
- A jak?
- Wytłumaczę ci, ale to nie jest rozmowa na telefon.
- Ehh... no dobra. Spotkajmy się za 30 minut u ciebie.
- Dobra, czekam na ciebie.
Nic nie odpowiedziałam siatkarzowi, tylko rozłączyłam się. Poszłam do pokoju przebrać się i już po 5 minutach ubierałam buty. Wyszłam z mieszkania i ruszyłam w kierunku domu rozgrywającego. Po około 15 minutach byłam u celu. Weszłam na odpowiednie piętro, zapukałam pod odpowiednie drzwi i już po chwili znajdowałam się w domu Drzyzgi.
- Hej.
- Cześć.
- Co tam u ciebie? - spytał nerwowo siatkarz.
- Fabian, przejdź do rzeczy.
- Bo to nie tak jak myślisz.
- To już wiem. Teraz mi wytłumacz jak jest.
- Więc zacznę może od dzieciństwa. Kiedy miałem 9 lat Julka wprowadziła się do domu na przeciwko mnie. Razem z rodzicami poszedłem w odwiedziny do niej i jak ją zobaczyłem to zamarłem.... - Fabian przerwał na chwilę.
- Ale czemu?
- Bo... - dokończył swoją opowieść.
- I zamiast powiedzieć jej prawdę ty postanowiłeś ją znienawidzić? - spytałam ironicznie.
- Tak było prościej. Zrozum mnie.
- Fabian nie umiem ciebie zrozumieć.
- A ty co byś zrobiła namoim miejscu?! - podniósł trochę głos.
- Na pewno powiedziałabym prawdę i nie krzycz na mnie. - powiedziałam spokojnym tonem.
- Przepraszam.
- W takim razie czemu teraz jej nienawidzisz? - to było niezrozumiałe dla mnie.
- Bo tak jest dla mnie łatwiej. Wszycy dookoła mówili, żebym odpuścił jej, ale ja byłem uparty i dalej w to brnąłem, a kiedy zrozumiałem swój błąd było już za późno. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że tak naprawdę kocham ją. Nawet nie wiesz jak bardzo chcę tego, aby Julka mi w końcu uwierzyła.
- Ale chyba nie dziwi cię to, że ona ci nie wierzy?
- No niby nie i dzisiaj chciałem się z nią spotkać i jeszcze raz przekonać, ale ona nie przyszła.
Porozmawiałam jeszcze chwilę z Drzyzgą i poszłam do domu. W trakcie drogi ktoś do mnie zadzwonił.
*** Julka ***
Próbowałam powoli otworzyć oczy, ale co mi się udało otworzyć to od razu je zamykałam, bo światło w miejscu, w ktorym byłam oślepiało mnie.
- Gdzie ja jestem? - wyszeptałam.
- Spokojnie, jest pani w karetce. - powiedział męski głos.
- Jak to w karetce? - powiedziałam juz bardziej przytomna.
- Miała pani wypadek. Potrącił panią samochód. Sprawca wypadku jest tam i przesłuchuje go właśnie policja. - wskazał na miejsce gdzie stało dwóch policjantów z jakimś mężczyzną.
- Dobrze, a jakie mam obrażenia?
- Ma pani złamaną lewą rękę, liczne siniaki i zadrapania no i była pani nieprzytomna przez jakieś 20 minut, ale skoro pani się już obudziła to nie ma potrzeby jechać z panią do szpitala, ale musi pani przyjść za tydzień do kontroli.
- Dobrze, dziękuję.
- Proszę.
Po rozmowie z lekarzem wyszłam z karetki i udałam sie w stronę rozmawiającego sprawcy z policją. Kiedy byłam już na tak bliskiej odlległości, że mogłam zobaczyć kto mnie potrącił, zamarłam. Mogłam się w sumie spodziewać, że za tym stoi ON, ale myślałam, że sobie odpuścił. Widocznie pomyliłam się. Nie myśląc nad tym co robię rzuciłam się na niego. Biłam go pięścią w klatkę piersiową i krzyczałam.
- Jak ty mogłeś to zrobić? Mogłam przez ciebie zginąć! Ninawidzę cię, rozumiesz?!
Chłopak nic nie mówił, tylko głupio śmiał się, a funkcjonariusze odciągnęli mnie od niego.
- Prosze pani, niech pani uda się ze mną teraz do samochodu, pojedziemy na komisariat i złoży pani zeznania, dobrze?
- Dobrze. - powiedziałam już łagodnym tonem. Poszłam razem z policjantem do radiowozu i pojechaliśmy na komisariat. Po około 40 minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do środka budynku. Przeszliśmy do jednego z pokoi. Funkcjonariusz zasiadł za biurkiem, a mi wskazał miejsce na przeciwko siebie. Zasiadłam tam, a policjant zaczął przesłuchanie.
- Więc, jak już zauważyłem zna pani pana Grzegorza Staniszewskiego.
- Tak, znam.
- I chyba nie macie państwo za dobrych relacji?
- No jak pan widział, nie.
- A skąd pani go zna?
- Kiedyś jak mieszkałam w innej części Rzeszowa to Grzesiek był moim chłopakiem. Rozstaliśmy się głównie z tego powodu, że Grzesiek zaczął ćpać i czasami pod wpływem narkotyków potrafił mnie uderzyć.
- Dobrze, a czy po tym jak się państwo rozstali to pan Staniszewski nachodził panią?
- Chwilę po tym dzwonił, przepraszał, mówił, że to się już nie powtórzy, ale ja mu nie wybaczyłam. Później milczał i od jakiegoś czasu nachodzi mnie regularnie.
- Dobrze, w sumie to tyle co chciałem wiedzieć.
- A co będzie z Grześkiem?
- Na razie zostanie zatrzymany na 48 godzin w areszcie, a potem prokurator zdecyduje co dalej.
- Dobrze, dziękuję panu.
- A! Pani Julio?
- Tak?
- Mógłbym dostać na panią jakieś namiary, żebym mógł informować panią co dalej w sparwie?
- Oczywiście.
Zapisałam policjantowi mój numer telefonu, pożegnałam się z nim i wyszlam z komisariatu.
Po telefonie od Julki ubrałem sie i wyszedłem z mieszkania. W duchu cieszyłem się, że zgodziła się na to spotkanie. Byłem prawie pewny, że nie zgodzi się. A jednak! Może szczęście sie w końcu do mnie uśmiechnęło? Może to ta chwila, aby w końcu mi wybaczyła? Z dobrym nastawieniem szedłem w kierunku parku. Po około 20 minutach byłem na miejscu. Czekałem tam 10 minut - nie przychodziła, 30 minut - to samo, w końcu po 45 minutach wkurzyłem się odszedłem z tamtąd. Nurtowało mnie tylko jedno pytanie. Dlaczego nie przyszła? Czyżby mnie wystawiła? To miała być jakaś zemsta na mnie? Albo może chciała mi tym coś udowodnić? Jest jeszcze opcja, że nie mogła przyjść, bo np. ktoś do niej w odwiedziny przyjechał, ale przecież jakby tak było to zadzwoniłaby do mnie i powiedziała mi, że rodzina do niej przyjechała i nie może się spotkać. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale niestety nie odbierała. W końcu po 10 razie poddałem się. Wróciłem do domu i zastanawiałem się co mogło zatrzymać Julkę. Żeby upewnić się w przekonaniu, że Julkę ktoś odwiedził chciałem zadzwonić do Mai, ale przypomniałem sobie, że nie mam do niej numeru. Wybrałem, więc numer do Marko.
- Hallo?
- Hej, Marko. Mam do ciebie sprawę.
- Jaką?
- Podałbyś mi numer do Mai?
- Jasnę, wyślę ci go sms-em.
- Okej, dzięki.
- Spoko, pa.
- Pa.
Pożegnałem się z Serbem i niecierpliwie czekałem na sms-a. W końcu po kilku minutach Marko wysłał mi numer do jego dziewczyny.Szybko wybrałem go i już po chwili dzwoniłem do przyjaciółki Julki. Po 4 sygnałach odebrała.
- Hallo?
- Hej, Maja. Z tej strony Fabian. Mogłabyś mi dać do telefonu Julkę?
- Ale Julki teraz nie ma w domu.
- Jak to? - zdziwiłem się.
*** Maja ***
Oglądałam właśnie telewizję, kiedy zadzwonił mój telefon. Poszłam zobaczyć kto dzwoni. Dzwonił jakiś numer, którego nie mam zapisanego w kontaktach. Postanowiłam odebrać, bo mogło to być coś ważnego.
- Hallo? - powiedziałam zaraz po odebraniu połączenia.
- Hej, Maja. Z tej strony Fabian. Mogłabyś mi dać Julkę do telefonu?
- Ale Julki teraz nie ma w domu.
- Jak to?
- No tak, że ona wyszła na spotkanie z tobą.
- Ale my sie wcale nie spotkaliśmy.
- Jak to? Czyli nie byliście wcale umówieni?
- Nie. Byliśmy umówieni i ja czekałem na nią w parku dobre 45 minut, ale ona wcale nie przyszła.
- Dziwne.
- Myślisz, że mogłoby się jej coś...
- Nie kończ! - szybko mu przerwałam. - Tak poza tym to co cię to interesuje? Przecież jej nienawidzisz! - niemalże wykrzyczałam ostatnie zdanie.
- Maja to nie tak!
- A jak?
- Wytłumaczę ci, ale to nie jest rozmowa na telefon.
- Ehh... no dobra. Spotkajmy się za 30 minut u ciebie.
- Dobra, czekam na ciebie.
Nic nie odpowiedziałam siatkarzowi, tylko rozłączyłam się. Poszłam do pokoju przebrać się i już po 5 minutach ubierałam buty. Wyszłam z mieszkania i ruszyłam w kierunku domu rozgrywającego. Po około 15 minutach byłam u celu. Weszłam na odpowiednie piętro, zapukałam pod odpowiednie drzwi i już po chwili znajdowałam się w domu Drzyzgi.
- Hej.
- Cześć.
- Co tam u ciebie? - spytał nerwowo siatkarz.
- Fabian, przejdź do rzeczy.
- Bo to nie tak jak myślisz.
- To już wiem. Teraz mi wytłumacz jak jest.
- Więc zacznę może od dzieciństwa. Kiedy miałem 9 lat Julka wprowadziła się do domu na przeciwko mnie. Razem z rodzicami poszedłem w odwiedziny do niej i jak ją zobaczyłem to zamarłem.... - Fabian przerwał na chwilę.
- Ale czemu?
- Bo... - dokończył swoją opowieść.
- I zamiast powiedzieć jej prawdę ty postanowiłeś ją znienawidzić? - spytałam ironicznie.
- Tak było prościej. Zrozum mnie.
- Fabian nie umiem ciebie zrozumieć.
- A ty co byś zrobiła namoim miejscu?! - podniósł trochę głos.
- Na pewno powiedziałabym prawdę i nie krzycz na mnie. - powiedziałam spokojnym tonem.
- Przepraszam.
- W takim razie czemu teraz jej nienawidzisz? - to było niezrozumiałe dla mnie.
- Bo tak jest dla mnie łatwiej. Wszycy dookoła mówili, żebym odpuścił jej, ale ja byłem uparty i dalej w to brnąłem, a kiedy zrozumiałem swój błąd było już za późno. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że tak naprawdę kocham ją. Nawet nie wiesz jak bardzo chcę tego, aby Julka mi w końcu uwierzyła.
- Ale chyba nie dziwi cię to, że ona ci nie wierzy?
- No niby nie i dzisiaj chciałem się z nią spotkać i jeszcze raz przekonać, ale ona nie przyszła.
Porozmawiałam jeszcze chwilę z Drzyzgą i poszłam do domu. W trakcie drogi ktoś do mnie zadzwonił.
*** Julka ***
Próbowałam powoli otworzyć oczy, ale co mi się udało otworzyć to od razu je zamykałam, bo światło w miejscu, w ktorym byłam oślepiało mnie.
- Gdzie ja jestem? - wyszeptałam.
- Spokojnie, jest pani w karetce. - powiedział męski głos.
- Jak to w karetce? - powiedziałam juz bardziej przytomna.
- Miała pani wypadek. Potrącił panią samochód. Sprawca wypadku jest tam i przesłuchuje go właśnie policja. - wskazał na miejsce gdzie stało dwóch policjantów z jakimś mężczyzną.
- Dobrze, a jakie mam obrażenia?
- Ma pani złamaną lewą rękę, liczne siniaki i zadrapania no i była pani nieprzytomna przez jakieś 20 minut, ale skoro pani się już obudziła to nie ma potrzeby jechać z panią do szpitala, ale musi pani przyjść za tydzień do kontroli.
- Dobrze, dziękuję.
- Proszę.
Po rozmowie z lekarzem wyszłam z karetki i udałam sie w stronę rozmawiającego sprawcy z policją. Kiedy byłam już na tak bliskiej odlległości, że mogłam zobaczyć kto mnie potrącił, zamarłam. Mogłam się w sumie spodziewać, że za tym stoi ON, ale myślałam, że sobie odpuścił. Widocznie pomyliłam się. Nie myśląc nad tym co robię rzuciłam się na niego. Biłam go pięścią w klatkę piersiową i krzyczałam.
- Jak ty mogłeś to zrobić? Mogłam przez ciebie zginąć! Ninawidzę cię, rozumiesz?!
Chłopak nic nie mówił, tylko głupio śmiał się, a funkcjonariusze odciągnęli mnie od niego.
- Prosze pani, niech pani uda się ze mną teraz do samochodu, pojedziemy na komisariat i złoży pani zeznania, dobrze?
- Dobrze. - powiedziałam już łagodnym tonem. Poszłam razem z policjantem do radiowozu i pojechaliśmy na komisariat. Po około 40 minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do środka budynku. Przeszliśmy do jednego z pokoi. Funkcjonariusz zasiadł za biurkiem, a mi wskazał miejsce na przeciwko siebie. Zasiadłam tam, a policjant zaczął przesłuchanie.
- Więc, jak już zauważyłem zna pani pana Grzegorza Staniszewskiego.
- Tak, znam.
- I chyba nie macie państwo za dobrych relacji?
- No jak pan widział, nie.
- A skąd pani go zna?
- Kiedyś jak mieszkałam w innej części Rzeszowa to Grzesiek był moim chłopakiem. Rozstaliśmy się głównie z tego powodu, że Grzesiek zaczął ćpać i czasami pod wpływem narkotyków potrafił mnie uderzyć.
- Dobrze, a czy po tym jak się państwo rozstali to pan Staniszewski nachodził panią?
- Chwilę po tym dzwonił, przepraszał, mówił, że to się już nie powtórzy, ale ja mu nie wybaczyłam. Później milczał i od jakiegoś czasu nachodzi mnie regularnie.
- Dobrze, w sumie to tyle co chciałem wiedzieć.
- A co będzie z Grześkiem?
- Na razie zostanie zatrzymany na 48 godzin w areszcie, a potem prokurator zdecyduje co dalej.
- Dobrze, dziękuję panu.
- A! Pani Julio?
- Tak?
- Mógłbym dostać na panią jakieś namiary, żebym mógł informować panią co dalej w sparwie?
- Oczywiście.
Zapisałam policjantowi mój numer telefonu, pożegnałam się z nim i wyszlam z komisariatu.
***********
No hej kochani :D
Jak widzicie Julce nic się takiego nie stało ;)
Jak myślicie czemu Fabian nienawidził tak bardzo Julki?
Macie jakieś pomysly? :D
Podzielcie się nimi w komentarzach :*
Ps. Szkoda, że tak mało osób skomentowało poprzedni rozdział :/
Mam nnadzieję, że tym razem będzie lepiej :)
Zachęcam was do komentowania, bo to bardzo mocno mnie motywuje do dalszego pisania ;)
Pozdrawiam i do następnego kochani :***
niedziela, 15 listopada 2015
Rozdział 17
*** Julka ***
Następnego dnia wyjechaliśmy około godziny 11:00. Było ślisko na drogach dlatego Oskar jechał ostrożnie i droga do domu przedłużyła nam się o nieco ponad godzinę. Przez całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się itp. W pewnym momencie Oskar przycichł.
- Ej, kotek co jest?
- Co? Nie, nic. Zamyśliłem się tylko.
- Nie okłamuj mnie.
- Ehh... Bo jest taki mały problem.
- Jaki?
- Bo coś mi wypadło i nie mozemy jechać do mnie.
- Dlaczego?
- Bo muszę coś załatwić. - powiedział, a ja widziałam po nim, że się denerwuje.
- No, ale nie możesz mi tego powiedzieć?
- Właśnie o to chodzi, że nie.
- Eh... to w takim razie zawieź mnie do domu.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Byłam trochę na niego zła, bo widziałam po nim, że coś ukrywa przede mną. Tylko teraz co? Co jest tak ważnego, że w święta musi to robić? Czemu mi nie powie co musi załatwić? Nie podoba mi sie to, że Oskar ukrywa coś przede mną. Z głową pełną myśli i pytań na które nie znam odpowiedzi po około 10 minutach podjechaliśmy pod mój blok. Wysiedliśmy z auta, chłopak zaniósł moje rzeczy do środka, pożegnaliśmy się i Oskar odjechał.Byłam sama w domu, bo Maja miała przyjechać pod wieczór. Nudziłon mi się, więc postanowłam rozpakować walizkę. Słuchawki podłączyłam do telefonu, włączyłam swoją ulubiona playlistę i po chwili już rozpakowywałam swoje rzeczy.
*** Maja ***
Wstałam parę minut po ósmej, żeby się wyszykować i od razu spakować, bo wieczorem wyjeżdżam, a przed tym jeszcze umówiłam się z Adrianem. Postanowiłam nie stroić się za bardzo, bo przecież idę tylko na spotkanie z dawnym znajomym z liceum. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki, umyłam się, pomalowałam lekko, uczesałam ( czyt. związałam włsoy w koński ogon ) i po około godzinie była gotowa.
Następnego dnia wyjechaliśmy około godziny 11:00. Było ślisko na drogach dlatego Oskar jechał ostrożnie i droga do domu przedłużyła nam się o nieco ponad godzinę. Przez całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się itp. W pewnym momencie Oskar przycichł.
- Ej, kotek co jest?
- Co? Nie, nic. Zamyśliłem się tylko.
- Nie okłamuj mnie.
- Ehh... Bo jest taki mały problem.
- Jaki?
- Bo coś mi wypadło i nie mozemy jechać do mnie.
- Dlaczego?
- Bo muszę coś załatwić. - powiedział, a ja widziałam po nim, że się denerwuje.
- No, ale nie możesz mi tego powiedzieć?
- Właśnie o to chodzi, że nie.
- Eh... to w takim razie zawieź mnie do domu.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Byłam trochę na niego zła, bo widziałam po nim, że coś ukrywa przede mną. Tylko teraz co? Co jest tak ważnego, że w święta musi to robić? Czemu mi nie powie co musi załatwić? Nie podoba mi sie to, że Oskar ukrywa coś przede mną. Z głową pełną myśli i pytań na które nie znam odpowiedzi po około 10 minutach podjechaliśmy pod mój blok. Wysiedliśmy z auta, chłopak zaniósł moje rzeczy do środka, pożegnaliśmy się i Oskar odjechał.Byłam sama w domu, bo Maja miała przyjechać pod wieczór. Nudziłon mi się, więc postanowłam rozpakować walizkę. Słuchawki podłączyłam do telefonu, włączyłam swoją ulubiona playlistę i po chwili już rozpakowywałam swoje rzeczy.
*** Maja ***
Wstałam parę minut po ósmej, żeby się wyszykować i od razu spakować, bo wieczorem wyjeżdżam, a przed tym jeszcze umówiłam się z Adrianem. Postanowiłam nie stroić się za bardzo, bo przecież idę tylko na spotkanie z dawnym znajomym z liceum. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki, umyłam się, pomalowałam lekko, uczesałam ( czyt. związałam włsoy w koński ogon ) i po około godzinie była gotowa.
Zeszłam na dół i udałam się w kieunku kuchni.Gdy tam już dotarłam moja mama akurat stawiała talerz z kanapkami na stole.
- O, córuś już wtsałaś, siadaj zrobiłam ci kanapki.
- Dziękuję, mamo.
- A gdzie się tak wystroiłaś?
- Co? Nigdzie się nie wystroiłam.
- No nie... Dla kogo tak się wystroiłaś?
- Mamo! Dla nikogo. -powiedziałam z wyrzutem
- Ehh.. jak tam chcesz, ale ja wiem swoje, pamiętaj. - zaśmiała się. Na tą wypowiedź głęboko westchnęłam i przewróciłam teatralnie oczami.
- Dobra, a teraz an serio, to idziesz gdzieś?
- Tak, umówiłam się z Adrianem zanim pojadę.
- Tylko ty pamiętaj, że w Rzeszowie masz chłopaka.
- No wiem przecież... Poza tym to ja idę na spotkanie z dawnym znajomym, z którym się długo nie widziałam, a nie na randkę.
- No ja mam taką nadzieję.
- Oja mamo, mamo.
Po skończonym posiłku poszłam umyć zęby i wyszłam. Z Adrianem miałam spotkać się dopiero za 15 minut w kawiarence za rogiem. Ruszyłam więc wolnym krokiem w tamtym kierunku. Po niecałych 10 minutach chciałam otworzyć drzwi, ale ktoś mnie wyprzedził. Tym kimś okazał się Adrian. Przywitaliśmy się, usiedliśmy do stolika i zaczęliśmy rozmawiać. Chwilę później przyszła do nas kelnerka, złożyliśmy zamówienie i kontynuowaliśmy naszą rozmowę.
- To co ty teraz robisz? Pracujesz gdzieś? - spytał Adrian.
- Aktualnie to nigdzie nie pracuję, tylko studiuję. Po studiach dopiero chcę iśc do jakiejś pracy, A teraz ty opowiedz coś o sobie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Dużo to u mnie się nie pozmieniało. Dalej mieszkam w Rzeszowie, tylko w innej części miasta. Mam dziewczynę. Ma na imię Dominnika. Mam swój wrasztat samochodowy. No i to w sumie tyle o mnie. Ty masz swoją drugą połówkę?
- Mam. - na wspomnienie o Marko mimowolnie się uśmiechnęłam.
- A gdzie on jest?
- W Serbii.
- W serbii? Czemu?
- Pojechał na święta do rodziny, do Serbii, bo jest Serbem.
- Ooo... to nieźle... A czemu mieszka w Polsce?
- Ma kontrakt z klubem.
- Oo... czyli sportowiec?
- Tak.
- A dokładniej to kto?
- Siatkarz.
- No to sobie chłopaka wybrałaś. - zaśmiał się. Pogadaliśmy jeszcze dobrą godzinę, umówiliśmy się na kawę w Rzeszowie i poszłam do domu mojej mamy, bo przecież za niedługo miałam wyjeżdżać do Rzeszowa.
*** Fabian ***
Nad ranem wymyśłiłem jeszcze, że ostatni raz do niej zadzwonię i porozmawiam z nią. Jeżeli to nie pomoże to mam jeszcze plan B. Postanowiłem, że zadzwonię do niej po obiedzie. Mam nadzieję, że humor jaki teraz mam nie zepsuje się, a nawet będzie lepszy do końca dnia. Po zjedzeniu śniadania i ogarnięciu się zadzwoniłem do swojego przyjaciela.
- Halo?
- Hej Niko, co tam?
- A dobrze, a coś się stało, że dzwonisz?
- Tak... Nie... W sumie to chciałem się tylko spotkać.
- Nie dam rady.
- Czemu?
- Zapomniałeś, ze jestem teraz w Bułagarii?
- A no tak! Spoko to zadzwonię do Igły.
- Okej, pa.
- Pa. - rozłączyłem się z przyjmującym i wybrałem numer do Krzyśka.
- No cześć, Krzysiu. Powiedz proszę, że jesteś w domu. - powiedziałem chwilę po tym jak odebał telefon.
- Nooo.... jestem...
- Możesz się spotkać? Muszę z kimś pogadać.
- No dobra. Za 15 minut będę u ciebie.
- Okej, czekam.
Rozłączyłem się z libero i czekałem na niego. Jak Igła powiedział, tak też zrobił i już po 15 minutach był u mnie.
- No hej, Igła wchodź! - zaprosiłem siatkarza do środka.
- Fabian co się dzieje?
- Muszę z tobą pogadać.
- Mam się bać? -spytał z udawanym strachem.
- Nie. - zaśmiałem się. Wraz z Krzyśkiem przeszliśmy do salonu i opowiedziałem mu o moim planie.
*** Julka ***
Rano obudziłam się około godziny 8:00. Wzięłam ubrania z szafy i poszłam do łazienki ubrać się,
Włosy związałam w kłosa i zrobiłam lekki makijaż. Poszłam do kuchni gdzie siedziała już Maja. Pogadałyśmy sobie trochę, tak jak zanim poszłyśy na studia. Obu nam tego brakowało. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Nie patrząc to to odebrałam.
- Hallo?
- Hej, Julka. Możemy się spotkać? Proszę. Wiem, że mnie nienawidzisz, ale proszę cię o tylko jedno spotkanie.
- Fabian, ostatnie spotkanie.
- Okej, to widzimy się za 30 minut w parku.
Nie odpowiadając nic rozłączyłąm się. Powiedziałam Majce kto dzwonił, ubrałam się i wyszłam. Szłąm sobie spokojnie. Na zielonym świetle weszłąm na pasy. Nagle poczułam mocne uderzenie. Co się działo potem nie pamiętam.
******
No ten, tego... To ja może już sobie pójdę :D
A tak na serio to jak wam się podoba rozdział?
Jak myślicie co Oskar ukrywa?
I jaki plan ma Fabian?
Komentujcie, bo to motywuje :*
Ps. Przepraszam, że tak późno dodałam ;/
niedziela, 1 listopada 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)