Pezet - Nieważne

sobota, 2 lipca 2016

Podziękowanie + zaproszenie

Kochani!
Chciałabym Wam bardzo podziękować za wszystkie komentarze, wyświetlenia.
Za te miłe komentarze.
Jeden mi utkwił najbardziej w pamięci.
To był ten, żebym napisała książkę :D
Haha xD 
Może w przyszłości i wydam książkę, kto wie?
Jak na razie nie mam tego w planach, ale dziękuję ze te miłe słowa.
Jesteście naprawdę niesamowci!
Gdyby nie wy prawdopodobnie nie kontynuowałabym tego bloga tylko bym go usunęła.
Chciałam Wam serdecznie podziękować za ponad 33 tys. wyświetleń!
Woow...!
Zakładając tego bloga liczyłam na max. 1000, a tu ponad 30 :O !


W następnej kolejności chciałabym podziękować za... ponad 400 komentarzy! ♥
Jesteście najlepsi!
Najlepsze jest to, że podczas całej swojej przygody z tym blogiem tylko 1 czy 2 komentarze były negatywne!
Woow...!
Dziękuję wam za to!
To mi dało wiarę, że jednak nie piszę aż tak źle jak mi się wydawało :D



Teraz tak...
Chciałabym zaprosić was na jeszcze 2 moje blogi :D 

Andrzej Wrona i Karol Kłos - Tutaj jak na razie nic nie ma, ale jak skończę pisać tego posta to będę pisać prolog ;)


I jeszcze jedno! :D
Zanim zamkniecie tego bloga i już tutaj nie zajrzycie to miałabym prośbę :D
Napiszcie w komentarzu, który rozdział, sytuacja podobała Wam się w tym opowiadaniu i co Wam się nie podobało tutaj.
Proszę!
To dla mnie bardzo ważne :) 

Także jeszcze raz dziękuję wam za ten czas i zapraszam na nowe blogi ;)

piątek, 1 lipca 2016

Epilog

*** Kilka lat później ***

*** Julia ***

Z Fabianem układa nam się bardzo dobrze, mamy dwójkę dzieci. 4 - letnią Darię oraz 1,5 rocznego Marcela. 

Dzisiaj miałam odprowadzić Darię do przedszkola, a Michała do Majki. 

Budzik zadzwonił mi równo o godzinie 6:00. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Fabiana nie było, bo pojechał na turniej kwalifikacyjny do Berlina, niestety ze względu na moją pracę nie mogłam jechać z nim. Przemyłam twarz wodą i przez chwilę przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Po chwili jednak zaczęłam robić lekki makijaż. Po około 10 minutach poszłam się ubrać. Zaraz potem poszłam do pokoju Darii i Marcela. Obudziłam dzieci i poszłam z nimi do kuchni. Darii zrobiłam płatki na mleku, a Marcelowi kaszkę. Kiedy już dzieci skończyły jeść przyniosłam im ubrania i szybko je ubrałam. Równo o godzinie 7:00 wyszliśmy z mieszkania. Najpierw zawiozłam Marcela do przyjaciółki i poprosiłam, aby odebrała jeszcze Darię z przedszkola, bo szef kazał mi zostać po godzinach i skończyć pisać artykuł. Tak, pracuję w lokalnej gazecie sportowej pisząc artykuły na temat sportowców. Także już przed 7:30 byłam w przedszkolu, a na 8 już w biurze.

Dzień mi się dłużył niemiłosiernie. Około godziny 12 mój telefon zaczął dzwonić, a dzwoniła Majka. Zdziwiło mnie to, bo nigdy o tej porze nie dzwoniła jak się zajmowała Marcelkiem.
-Tak słucham?
- Julka musisz mi pomóc,
- Co się stało? - trochę się zaniepokoiłam, bo słyszałam w oddali płać synka.
- Marcel cały czas płacze od jakiś 30 minut i nie mogę go uspokoić i ma gorączkę 39,6.
- A uderzył się czy coś?
- Nie.
- Poczekaj, zwolnię się u szefa i już jadę do was.
- Okej, ale pośpiesz się.
Nie odpowiedziałam nic na to przyjaciółce i się rozłączyłam. Szybko poszłam do gabinetu szefa i zapukałam, a kiedy usłyszałam "proszę" weszłam do środka.
- Co panią do mnie sprowadza panno Ruśiewicz?
- Mam ogromną prośbę do pana.
- W takim razie słucham.
- Przed chwilą dzwoniła do mnie przyjaciółka, która opiekuje się moim 1,5 synkiem i powiedziała, że Marcel cały czas płacze i ma wysoką gorączkę. Czy mogłabym się zwolnić i jechać z nim do szpitala?
- Oczywiście, niech pani jedzie.
- Dziękuję bardzo panu. Jest pan najlepszym szefem.
Po tych słowach wstałam z miejsca, na którym siedziałam i ruszyłam w stronę auta. Po około 3 minutach siedziałam już w aucie. Na drodze był dość duży ruch, a mi się strasznie spieszyło. Postanowiłam złamać jeden przepis, żeby jak najszybciej dostać się do mieszkania przyjaciółki. A mianowicie na jednym z rzeszowskich skrzyżowań nie zatrzymałam się na czewronym świetle. Myślałam, że uda mi się jeszcze przejechać, ale niestety pomyliłam się. Po chwili poczułam mocne uderzenie z prawej strony pojazdu, a później już nie wiem co się działo.

*** Fabian ***

Od 2 dni wraz z kadrą jesteśmy na turnieju kwalifikacyjnym w Berlinie. Przez te dwa dni było nawet śmiesznie. Kłos oczywiście musiał robić żarty. Wczorajszej nocy na przykład podłożył głośnik do pokoju Nowakowskiego i Łomacza i  około północy zaczął puszczać różne straszne szmery z telefonu przez głośnik. Chłopacy się tak wystraszyli, że przybiegli do mojego i Kubiaka pokoju, schowali się w kulkę w kącie i zaczęli panikować, że duchy są u nich w pokoju. Później jak się dowiedzieli, że Karol to zorganizował to wszystko to byli mega wkurzeni na niego i postanowili się zemścić. Dzisiaj poszli po pokoju Kłosa kiedy był sam i powiedzieli mu, że nie ma treningu, bo Antiga musi rozpracować taktykę przeciwnika itp. Ogólnie te dwa dni były bardzo śmieszne, ale dzisiejszy wydawał mi się jakiś inny. Miałem przeczucie, że wydarzy się coś złego. No, ale cóż... Może moje przypuszczenia będą mylne...
W każdym bądź razie wstaliśmy z Kubiakiem dzisiaj o 9:00. Trening mieliśmy dopiero na 11:30, więc zdążyliśmy się ogarnąć zjeść śniadanie i iść na jakieś małe zakupy. Na treningu było jak zwykle, nic nowego. W pewnym momencie Philip Blain wyszedł z sali, bo dostał podobno ważny telefon. Wrócił jednak po jakiś 10 minutach.
- Fabian, mogę Cię prosić, żebyś poszedł na chwilę ze mną? - spytał, a po jego minie wywnioskowałem, że coś się stało.
- Jasne. - odrzuciłem piłkę i poszedłem za nim.
- Stało się coś? 
- Nie... Znaczy się tak, bo Julka...- na chwilę przerwał, a ja zacząłem się niepokoić.
- Co z nią?
- Ona...ona nie żyje. 
Po tych słowach zamarłem. Jak to Julka nie żyje?! Moja ukochana? Nie mogłem w to uwierzyć, ale kiedy Philip zaczął opowiadać o tym co się stało, o wypadku łzy mimowolnie zaczęły mi lecieć do oczu. Nie obchodziło mnie to, że na przeciwko mnie stoi drugi trener kadry. Rozpłakałem się w tym momencie jak małe dziecko. Nie obchodziło mnie nic. Pobiegłem na salę gdzie chłopacy ćwiczyli. Kiedy zobaczyli mnie zapłakanego od razu pytali co się stało. Ja natomiast olewałem ich i podbiegłem do trenera. Powiedziałem mu tylko, że wracam do Polski i wybiegłem spakować się.

W Polsce pierwsze co zrobiłem to pojechałem do Majki. 
- Jak? Jak to się stało?! Wytłumacz mi! - krzyczałem i nie mogłem się uspokoić. Byłem zdruzgotany. Moje życie zawaliło się w przeciągu 30 minut.
- Fabian spokojnie. Julka... Ona jechała do mnie, żeby zawieźć małego do szpitala, bo cały czas płakał i miał wysoką gorączkę. Niestety na skrzyżowaniu wjechała na czerwonym świetle. Rozpędzony tirowiec wjechał w nią z prawej strony, a ona... zginęła na miejscu. - po tych słowach Majka zaczęła płakać,a  Marko stojący obok niej próbował ją uspokoić, a ja... Dalej nie mogłem w to uwierzyć. Przecież jeszcze kilkanaście godzin temu rozmawiałem z nią,a  teraz? Nawet nie zdążyłem się z nią pożegnać.


***5 lat później ***

Po upływie tych kilku lat od śmierci Julii dalej jest mi ciężko funkcjonować. Co prawda jeżdżę na mecze i w ogóle, bo siatkówki nie zaniedbałem, ale nie gram ta jak kiedyś. Kiedyś grałem dla kogoś,a  teraz? Teraz nie mam dla kogo. Moi rodzice oraz Maja z Marko bardzo mi pomagają za co jestem im bardzo wdzięczny. Pewnie zapytacie zaraz co z  dziećmi? Daria Ma już 9 lat i trochę rozumie. Przez długi okres po śmierci mojej ukochanej pytała gdzie mama, nie wiedziałem wtedy co mam jej odpowiadać, a dzisiaj? Dzisiaj już niestety wie dlaczego mama nie wraca z pracy. Marcel natomiast według mnie jest jeszcze za mały i nie wie. Jak Daria zniosła tą wiadomość? Płakała codziennie przez kilka miesięcy. Wizyty u psychologa pomagały na chwilę. Dzisiaj jest już trochę lepiej, ale dalej jest bardzo ciężko.


**********

No to tak...ten, no...
Ja już może sobie pójdę? :D
Domyślam się, że nie ma takiej osoby, która by nie chciała mnie zabić, wiem.
Ale błagam o wybaczenie. 
Taki plan miałam prawie od samego początku.
Tak, prawie, bo na początku miał być happy end, ale później przyszedł mi do głowy taki pomysł no i wyszło jak wyszło ;/
Trochę smutne zakończenie, wiem...
Ale..! 
Zanim mnie zabijecie, dajcie mi przeczytać wasze komentarze i napisać jeszcze kilka blogów :D
Także, zapraszam was do komentowania tego epilogu.
I mam prośbę, żeby każdy go przeczytał zostawił po sobie jakiś ślad, nawet głupią kropkę w komentarzu, chcę widzieć ile osób czytało to :)
Dziękuję jeszcze raz i do zobaczenia na nowych blogach ♥