Pezet - Nieważne

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 16

Chłopak po niecałej godzinie był już pod domem moich rodziców. Już na samym wejściu miło mnie zaskoczył, bo gdy poszłam otworzyć drzwi to zamiast Oskara zobaczyłam wielkiego, pluszowego misia.


Po chwili zza niego wyskoczył mój chłopak. 
- Wesołych Świątk, kochanie! 
- Dziękuję. Ja też coś dla ciebie mam, chodź.
Zaprowadziłam go do pokoju i najpierw się z nim przywitałam tak jak należy.
- Mmm..... takie powitania to ja mogę mieć codziennie.
- Hah, chciałbyś.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam prezent dla niego. 
- Wesołych Świąt, skarbie. 
Wręczyłam mu pudełko, a w nim był album z naszymi wspólnymi zdjęciami i słuchawki. 

- Dzięuję kochanie. Prezent jest śliczny. 
Chłopak podszedł do mnie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. 
- A teraz chodź na dół do rodziców porozmawiać z nimi trochę i potem jedziemy do twoich. 
- Ehh... No dobrze. 
Chłopak westchnął, złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół.
- O córuś chodźcie na obiad.
- Już idziemy. 
Przeszliśmy z Oskarem do jadalni. Usiedliśmy na swoich miejscach i juz po chwili jedliśmy przygotowany przez moją mamę obiad. 
- To opowiadajcie jak wam się układa? Jak się poznaliście? 
- Układa nam się bardzo dobrze, a poznaliśmy sie na uczelni. - odpowiedział krótko Oskar na pytanie mojej rodzicielki.
- A od kiedy jesteście razem? Macie już jakieś plany na przyszłość?
- Mamo, co to za przesłuchanie?
- Jakie przesłuchanie? Ja tylko chcę wiedzieć.
- Ehh... Jesteśmy razem od końcówki listopada. Nie mamy żadnych planów na przyszłośc, bo jeszcze o tym nie rozmawialiśmy i koniec już tych pytan.
- Dobrze. Jak chcesz,
Po zjedzonym posiłku porozmawialiśmy jeszcze chwilę i stwierdziliśmy, że będziemy już się zbierać. 
- My już będziemy jechać.
- Co? Ale dlaczego? Przecież jest 17:00 dopiero. - odezwał się mój tato.
- Wiemy, ale jedziemy jeszcze do rodziców Oskara.
- W takim razie pozdrówcie ich i jedźcie ostrożnie.
- Dobrze tato. Do zobaczenia. 
Pożegnaliśmy się z moimi rodzicami, Oskar poszedł jeszcze po moją walizkę i ruszyliśmy w drogę do domu rodziców Oskara. Droga minęła nam w świetnej atmosferze. Rozmawialiśmy, opowiadaliśmy kawały, śpiewaliśmy. Nawet nie wiem kiedy minęła nam ta godzina. Podjechaliśmy pod dom rodziców mojego chłopaka. Mama Oskara stała już w oknie i czekała prawdopodobnie na nas. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do domu. Nie zdążyliśmy podejść nawet do drzwi, a te już się otworzyły, a w nich stanęła starsza pani. Zgaduję, że mama Oskara. 
- O Oskar już jesteście. Wchodźcie kochani. 
Starsza kobieta podeszła najpierw do swojego syna i się z nim przywitała, a potem do mnie. 
- Dobry wieczór. Julia Ruśiewicz.
- Witam cię dziecko drogie. Jaka ty ładna jesteś. 
- Dziękuję pani bardzo.
- Jaka pani? Mów do mnie mamo albo po prostu Basia.
Zaskoczyło mnie to, że Oskara mama na wstępie powiedziała mi, że mogę do niej mówić " mamo ". 
- Dziękuję pa... to znaczy mamo.
- Ależ nie masz za co. Oskar mi dużo o tobie opowiadał.
- Mam nadzieję, że nic złego o mnie nie mówił. - zaśmiałam się. - A tak właściwie to gdzie on jest? - spytałam kiedy zobaczyłam, że Oskara z nami nie ma.
- Nie musisz się o to martwić. Mówił jaka ty ładna, miła i mądra jesteś. Nie powiedział na ciebie żadnego złego słowa. A mój syn poszedł chyba gdzieś ze swoim ojcem.
- Bardzo dobry kontakt mają widzę.
- To prawda. W dzieciństwie kiedy mąż musiał zrobić coś na podwórku to Oskar szedł razem z nim. A teraz muszę cię przeprosić, ale muszę iść do kuchni zrobić kolację. 
- To ja pomogę.
- Ależ nie rób sobie kłopotu. Poza tym jesteś naszym gościem. 
- Ale ja chciałabym pani pomóc.
- No dobrze. Jak chcesz to pokrój pomidory. 
- Dobrze. 
Wraz z panią Basią rozmawiałyśmy o różnych rzeczach, ale najczęściej to ona opowiadała różne, śmieszne sytuacje z dziecieństwa swojego syna. Było bardzo miło. W końcu po godzinie kolacje była gotowa. 
- To ja pójdę po chłopaków. 
- Dobrze. Sprawdź w garażu powinni tam być. 
- Dobrze.
Tak jak powiedziała mi mama Oskara tak też zrobiłam. Starsza kobieta miała rację chłopcy byli w garażu i robili coś przy samochodzie. 
- O Julkka.
- No hej, przyszłam zobaczyć co robicie i zawołać was na kolację.
- Zaraz przyjdziemy.
- Okej.
Poszłam do jadalni gdzie była juz mama studenta.
- I jak? Byli w garażu?
- Tak, robili coś przy aucie i powiedzieli, że zaraz przyjdą. 
- Dobrze, w takim razie chodź, siadaj do stołu.
Zrobiłam to co Basia mi kazała. Oskar wraz z panem Marcinem przyszli chwilę po tym jak usiadłam do stołu.
- To tak ładnie jeść kolację bez nas? - spytał mój chłopak.
- Oczywiście, że nie, dlatego czekałyśmy na was, - zaśmiałam się. Gdy wszyscy już siedzieli przy stole zaczęliśmy jeść. Po zjedzonej kolacji zasiedliśmy na kanapie w salonie i rozmawialiśmy. Około godziny 22:00 zrobiłam się śpiaca dlatego przeprosiłam wszystkich, poszłam wziąć prysznic i poszłam spać.

* Fabian *

Na święta pojechałem do rodziców, do Warszawy. Pojechałem w sumie w szczególności po to, aby odpocząć oraz przemyśleć parę spraw. Mianowicie o Julce. Dać sobie z nią spokój? A może dalej walczyć o nią? Chociaż czy jest sens skoro ona cały czas nie chce mi wybaczyć? Zresztą ona ma chlopaka. Nie wiem już co mam robić. Może jednak powinienem się poddać? Skoro nie zrobiło na niej wrażenia to, że powiedziałem jej prosto w oczy, że ją kocham to ja już nie wiem co zrobi na niej wrażenie. Chociaż... Może i wiem...? Dobra. Próbuję ostatni raz. Jak to nie pomoże to dam jej spokój. Z tym pozytywnym nastawieniem położyłem się spać. Szybko odpłynąłem do Krainy Morfeusza. 


* Maja * 

Pierwsze wspólne święta wraz z Marko postanowiliśmy spędzić osobno. Chłopak chciał abym w drugi dzień świąt przyjechała do niego, do Serbii, ale nie mogłam sobie pozwolić na taki wyjazd.  Na całe szczęście siatkarz zrozumiał to i nie naciskał. Teraz jest godzina 17:30 i jestem na spacerze wraz z mamą, tatą i babcią. Chodzimy sobie po jednym z krakowskich parków. Nie, nie wychowywałam się w Krakowie, tylko moi rodzice przeprowadzili się tutaj jak wyprowadziłam się z domu i zamieszkałam z Julką. 
- Maja? To ty? No nie wierzę! - usłyszałam za sobą w pewnym momencie wołanie. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam Adriana, mojego byłego chłopaka jeszcze z czasów liiceum. 
- Adrian! Co ty tu robisz?
- Przyjechałem na świeta do babci. 
- A no tak, bo ty masz babcię w Krakowie.
- A ty co tu robisz? Przecież mieszkasz w Rzeszowie. 
- Przyjechałam do rodziny, bo przeprowadzili się tu po mojej wyprowadzce z domu.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, wymieniliśmy się numerami telefonów i wróciłąm wraz z rodziną do mieszkania. 


*********
No je kochani! :D 
Chciałam wam podziękować, że tyle osób czeka na rozdział :)
Bardzo miło jak się czyta te wszystkie komentarze.
I wiecie co?
Przez to , że czytałam te wszystkie pozytywne komentarze to wena mi przyszła i teraz już nie wiem jak to będzie z epilogiem :D Czy będzie tu 20, 25 czy może 30 rozdziałów to już nie wiem :)
Cieszycie się? :3
Jak tak i oczekuję od was, że będą dłuuugie, ciekawe komentarze, bo one motywują podwójnie :)
A i jeszcze jedno ;)
Rozdziały będą co tydzień, ale nie wiem czy w sobotę, czy w niedzielę :) 
Jak nie będzie w sobotę to będzie w niedzielę, a jak nie będzie w niedzielę to albo napiszę wam notkę, że nie wyrobiłam się, albo będzie po prostu za tydzień rozdział ;) 

Ps. Jeżeli jeszcze u kogoś nie nadrobiłam zaległości to niech mi napisze w komentarzu, bo być może zapomniałam :) 
Ps. 2 Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam, ale nie sprawdzałam ;) 
Także do następnego :*

sobota, 17 października 2015

Rozdział 15

Do hotelu wróciliśmy około 18:00. Woda mnie trochę ocudziła i nie byłam już aż tak śpiąca jak przed wyjściem na plażę. Razem z Oskarem postanowiliśmy obejrzeć film pt. ,, Więzień labiryntu ". Po dwóch godzinach seans skończył się. Zrobiłam się śpiąca, więc zaraz po umyciu się położyłam się do łóżka. Już prawie zasypiałam kiedy poczułam jak materac ugina się pod ciężarem ciała chłopaka.
- Dobranoc śliczna. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc, kochanie.
- To ty jeszcze nie śpisz? - zdziwił się.
- Zasypiałam, ale mnie obudziłeś.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Śpij już.
- Dobranoc.


Rano obudziłam się o 9:00. Byłam sama w łóżku. Słyszałam z łazienki lecącą wodę co oznaczało, że Oskar bierze prysznic.
Po śniadaniu poszliśmy zwiedzać Hiszpanię. Nie powiem, pięknie tu jest. Te widoki zapierają dech w piersiach. Około 21:00 wróciliśmy. I tak jak stałam, padłam na łóżko, i momentalnie zasnęłam.

Następnego dnia obudziło mnie czyjeś gadanie, a dokładnie Oskar rozmawiał z kimś przez telefon.
- Tak, będziemy napewno.
- ...
- Jesteśmy w Hiszpanii od jakiś dwóch dni.
- ...
- Dobra. Też Cię kocham, pa. - rozłączył się. - O już nie śpisz? Dawno temu wstałaś?
- Kilka minut temu. Z kim rozmawiałeś?
- Z Eweliną, moją kuzynką.
- Okej.
- Kotek, zbieraj się i idziemy do sklepu.
- Po co? - zdziwiłam się.
- Musimy kupic jakiś prezent ślubny dla Ewki.
- Czekaj, bo nie rozumiem.
-  Bo idziemy na ślub Eweliny.
- Co? Ale jak to?
- No normalnie.
- I czemu ty mi wcześniej o tym nie powiedziałeś?
- Bo to miała być niespodzianka.
- Jesteś niemożliwy, wiesz? - wstałam, podeszłam do niego i pocałowałam go.
- No idź już. - pośpieszył mnie, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- No, dobrze.
Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, włosy jakoś upięłam i po 30 minutach byłam gotowa do wyjścia. Zeszliśmy z Oskarem na śniadanie. Już od około godziny 10:00 chodziliśmy po sklepach i zastanawialiśmy się co by tu kupić młodej parze.  W końcu po 4 godzinach wybraliśmy odpowiedni prezent.



Okzało się, że za 2 dni jest ślub. No pięknie! Za 2 dni ślub, a ja nie mam żadnej sukienki do ubrania. 
- Misiuuu.... - zwróciłam się do chłopaka słodkim głosem.
- Co chcesz?
- Bo wiesz... Ty planowałeś przyjazd tutaj i to jeszcze na ślub, a ja nie mam nawet sukienki. 
- Dlatego idziemy jeszcze tutaj. 
Wskazał na sklep obok. Zaraz po wejściu do sklepu spodobała mi się ta sukienka:


Wybór sukienki poszedł mi bardzo szybko, ale z wyborem butów było gorzej. Byliśmy w 9 różnych sklepach. W końcu w dziesiątym sklepie udało mi się coś konkretnego wybrać. 


Wiedziałam, że w nich długo na tym ślubie nie pochodzę, ale na szczęście miałam jeszcze ze sobą baletki.

* 20 grudnia - powrót * 
Do Polski wracaliśmy w bardzo dobrych nastrojach. " Wakacje " były udane. Byliśmy na ślubie Eweliny. Był cudowny. Pięknie przystrojona sala z widokiem na morze. Zorganizowane to wszystko było bardzo fajnie. Teraz siedzimy w samolocie z Oskarem i wracamy do Polski. 

5 godzin później

Jesteśmy już u mnie w domu i oglądamy film. W sumie to tylko ja oglądam, bo Oskar już od dawna śpi. Ja chyba zrobię to samo. Zdjęłam ostrożnie głowę chłopaka z moich kolan i poszłam się umyć. Szybki prysznic i już po 20 minutach byłam odświeżona.  Poszłam do salonu zgasić telewizor, ale on był już zgaszony, a Oskara nigdzie nie było. Poszłam więc do sypialni. Mój chłopak tam był i smacznie sobie spał. Poszłam w jego ślady i już po 10 minutach oddałam się Krainie Morfeusza. 

* 24 grudnia *

Siedzę właśnie przy wigilijnym stole i wraz z rodziną jemy kolację wigilijną. Razem z Oskarem stwierdziliśmy, że ja pojadę do swojej rodziny, a on do swojej i w pierwszy dzien świąt przyjedzie, spędzimy trochę czasu z moją rodziną, a potem pojedziemy do jego rodziny. No i drugi dzień świąt spędzimy sami u niego w mieszkaniu. 
Dosłownie przed chwilą skończyliśmy jeść kolację i teraz przyszedł czas na dawanie prezentów. Najpierw podeszłam do mamy i dałam jej piękny naszyjnik w kształcie serca. 


Mama natomiast kupiła mi prześliczny T - shirt.


Następnie podeszłam do taty i wręczyłam mu zegarek. 


On mi zaś kupił zestaw biżuterii.




No i na koniec została mi młodsza siostra. Dałam jej płytę jej ulubionego zespołu muzycznego, a ona mi dała poduszkę. A poszewka była zrobiona ze zdjęć z naszego dzieciństwa. To był chyba najpiękniejszy prezent jaki dostałam. 
Równo o 0:00 byliśmy w kościele na psterce. Około 1 w nocy wróciliśmy do domu. Porozmawialiśmy, powspominaliśmy stare czasy i po około 2 godzinach zbieraliśmy się do snu. 
Rano obudził mnie dzwoniący natarczywie telefon. Po około 5 minutach odebrałam. 
- No wreszcie odebrałaś! Już myślałem, że coś ci się stało.
- Co? Czemu miałoby mi się coś stać? - powiedziałam zaspanym głosem. 
- Bo jest już 12:30, a miałaś dzwonić o 10:00 i mi powiedzieć o której mam być. 
- Co!? Już tak późno?! Bądź za godzinę.
- Okej, pa skarbie.
- Pa.
Szybko się rozłączyła, wzięłam ubrania i pobiegłam do łazienki. O dziwo po 15 minutach była gotowa. Zeszłam na dół do kuchni, a tam już mama siedziała.
- O, córuś już wstałaś. Chodź zrobiłam ci śniadanie. 
- Ale mamo, ja mam ręce i zrobiłabym sobie sama. Naprawdę, nie musiałaś.
- Ale chciała, a teraz chodź jeść. 
- No dobrze. 
Po skonczonym posiłku posprzątłam po sobie, a moja mama w pewnym momencie zapytała:
- I jak tam z Fabianem ci się układa? 
- Że co? Jakim Fabianem?
- No Drzyzgą.
- Mamo, przecież ja z nim nie jestem.
- No wiem przecież, ale chodzi mi o to jakie macie relacje. Dobre? Złe?
- Takie jak wcześniej.
- Naprawdę? Myślałam, że już się pogodziliście. Przecież tyle lat się znacie.
- Ale jak widać nigdy się nie dogadamy. I już możemy na ten temat nie rozmawiać?
- Oczywiście córeczko.

Po tej krótkiej rozmowie poszłam do siebie i czekałam na Oskara.

***********

Po bardzo długiej przerwie powracam do was :D
Wiem, że rozdział nie jest jakiś nie wiadomo jaki, ale brak weny oraz czasu i musicie mnie zrozumieć :/
Tak w ogóle to został tu jeszcze ktoś? 
Jak tak to proszę was bardzo o opinię tego rozdziału w komentarzach.
A i jeszcze jedno.
Powoli zbliżamy się do końca tej historii :(
Jeszcze postaram się napisać max 10 rozdziałów + epilog, ale jak mi wena nie przyjdzie to będzie tylko 5 rozdziałów + epilog ;) 
Ciężko mi będzie się z tą historią żegnać, no ale cóż... trzeba :/ 
Postaram się być już regularna i co sobotę dodawać tutaj rozdział :*
Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam, ale nie sprawdzałam :)