Pezet - Nieważne

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 6

*** Oczyma Julki ***

Wstałam około 9:00. W domu było cicho co oznaczało, że Fabian i Hania śpią. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Około godziny 10:10 zeszłam na dół w celu zjedzenia śniadania. Postanowiłam zrobić sobie tosty. Niko chyba dobrze przemyślał to co zrobił, bo lodówka była pełna. A właśnie przecież jak on tylko otworzy te drzwi to będzie trupem. Z przemyśleń wyrwał mnie męski głos.
- Oo! Kochanie co tak ładnie pachnie? - wszedł do kuchni i od razu zmienił mu się wyraz twarzy. - Sorry, myślałem, że Hania tu jest.
- Twoja dziewczyna jest w łazience. - powiedziałam bez entuzjazmu. Wyciągnęłam talerzyk z szafki. Położyłam na nim tosty, nalałam soku pomarańczowego i udałam się w stronę " mojego pokoju ". Jak dobrze, że Niko miał tam telewizor. Włączyłam urządzenie, usiadłam na łóżku i zaczęłam jeść. Po chwili usłyszałam słowa prezentera

,, Dzisiejszej nocy utalentowany siatkarz Zbigniew Bartman miał wypadek samochodowy. Jest w ciężkim stanie. " 

Co?! Ale jak to?! Przecież on miał dzisiaj zagrać mecz!  Zerwałam się na równe nogi. Usłyszałam jeszcze tylko w jakim szpitalu leży i wybiegłam z pokoju jak poparzona.
- Fabian! - darłam się na cały dom.
- Nie drzyj się tak! Jesteśmy w salonie! Czego chcesz?
- Zbyszek miał wypadek!
- O kim ty mówisz?
- O Świętej Marysi!....  O Bartmanie geniuszu!
- Co?! Gdzie?! Jak?! Kiedy?!
- To co słyszysz baranie... Na jednym ze skrzyżowań w Rzeszowie. Jak nie wiem, w wiadomościach nic nie mówili. W nocy!
- To jedźmy do szpitala. Mam nadzieję, że masz adres.
- Nie, nie mam. - powiedziałam ironicznie. - Ale jak ty masz zamiar tam dojechać?
- Normalnie. Autem!
- A jak stąd wyjdziesz?
- Coś się wymyśli... - nim się skapnęłam przyjmujący nie miał już drzwi w domu. Coż sam był sobie winien.
- Ej, ej nie szalej tak. - powiedziałam.
- Chciałaś stąd wyjść? - spytał.
- No tak.
- To nie marudź.
- No dobra, dobra...
Wyszliśmy i od razu udaliśmy się do szpitala. Po wejściu do budynku udaliśmy się prosto do recepcji. W sumie to ja z Hanią szłyśmy spokojnym krokiem. Hania okazała się bardzo ciepłą osobą. Nie to co Drzyzga, on wręcz biegł do recepcji. Po kilku minutach usłyszałyśmy głos Drzyzgi.
- No niech mi pani powie gdzie on leży!
- Ale proszę pana. Proszę nie krzyczeć.
- Przepraszam. To powie mi pani gdzie leży Zbigniew Bartman?
- Eh.. No dobrze. Korytarzem prosto i potem w prawo.
- Dziękuję. - i poszedł. Nawet nie zauważył, że jesteśmy obok niego.
- Fabian poczekałbyś. - powiedziała Hania.
- A tak, bo jeszcze wy jesteście. - stanął i poczekał aż podejdziemy do niego. - Mamy iść..
- Wiemy gdzie mamy iść, bo stałyśmy koło ciebie pajacu. - powiedziałam.
- Julka serio chcesz się teraz kłócić? To nie czas ani miejsce na to.
- Oj dobra, przecież nic nie mówię.  - uniosłam ręce ku górze na znak poddania się, bo w sumie on miał rację.
Doszliśmy do sali, z której akurat wychodził lekarz.
- Panie doktorze co z nim? - spytałam.
- A pani to...?
- Eee...
- Ona jest jego dziewczyną. - wypalił Fabian. Co?! Jaką dziewczyną?! Co ty bredzisz?!
- Więc czy mógłbym porozmawiać z panią na osobności?
- Dobrze.
- Wspaniale także przejdźmy do mojego gabinetu.
Poszliśmy do gabinetu lekarza. Usiadłam na krześle, a doktor zaczął mówić.
- Tak, więc pani chłopak miał wypadek.
- To wiem.
- Uderzył w niego jakiś pijany kierowca.
- Ja to wszystko wiem, ale co z nim?
- Pan Zbigniew miał lekki wstrząs mózgu.
- O Boże... A czy on coś pamięta?
- Tak. Ten uraz był lekki, więc wszystko jest dobrze,
- A oprócz tego wstrząsu nic mu nie jest? - spytałam z nadzieją.
- Poza zadrapaniami to nic.
- Dzięki Bogu. - ulżyło mi. - A czy my możemy do niego wejść?
- Oczywiście.
- A właśnie, a kiedy Zbyszek będzie mógł wyjść?
- Myślę, że za 2 dni. Musi zostać jeszcze na obserwacji.
- Dobrze, dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia. - zamknęłam drzwi i udałam się w miejsce gdzie stał rozgrywający.
- I co z nim? - wypytywał, W sumie nie dziwię mu się, bo to przecież jego przyjaciel.

*** Oczyma Fabiana ****

Stałem pod tą salą i czekałem na Julkę. Wow... Po raz pierwszy w życiu chciałem ją zobaczyć.  Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Co będzie z moim przyjacielem? Tak, przyjacielem. Ja i Zbyszek przyjaźnimy się od jakiś 7 lat. I tylko on i Nikolay znali całą prawdę.  W końcu po jakiś 15 minutach zjawiła się Jula.
- I co z nim? - zacząłem wypytywać dziewczynę.
- Miał lekki wstrząs mózgu... Ale nic poza tym nie jest! - wyprzedziła mnie kiedy chciałem zadać pytanie.
- Uff.. dzięki Bogu. A możemy do niego wejść?
- Tak. - nie czekając na reakcję ze strony Julki wszedłem do sali, w której leżał Zbyszek. Poza kilkoma siniakami to wyglądał jak zwykle. - Cześć Zbyszek.
- Cześć Fabian. Jak ja cię dawno nie widziałem... O cześć Jula! - wręcz wykrzyknął kiedy dziewczyna stanęła w drzwiach sali.
- Cześć Zibi.
- Miałem dzisiaj ciebie odwiedzić, ale... No jak widzisz....
- Nie martw się, nic się nie stało. I tak byś nie odwiedził.
- Dlaczego?
- Długa historia. - powiedziała i podeszła do łóżka.
- A wy co? Już pogodzeni?
- My?! - oboje krzyknęliśmy i zaczęliśmy się śmiać w tym samym momencie.
- Aha. Dobra czyli to miało oznaczać, że nie.
- No nie. - powiedziałem.
- A nie wiecie kiedy będę mógł stąd wyjść?
- Kochanie idziemy? Bo się spóźnisz na mecz. - dopiero wtedy przypomniałem sobie o Hani.
- Tak, już idziemy. Zbyszek to jest moja dziewczyna Hania.
- Śliczną dziewczynę sobie wybrałeś.
Dziewczyna zaśmiała się i wyszła. Ja wstałem z krzesła rzuciłem krótkie " pa " do Bartmana i uczyniłem to samo co moja partnerka.
Udałem się do samochodu i w miedzy czasie dostałem sms-a od.. Julki? Co ona chciała.
Przeczytałem treść sms-a i zrozumiałem o co jej chodzi.

,, Musimy porozmawiać. I to jak najszybciej. Po meczu przyjedź do mnie. " 

Nie miałem ochoty tam iść dlatego też nic nie odpisałem, tylko wsiadłem do samochodu i odjechałem.

*** Oczyma Julki ***

Ze Zbyszkiem oglądaliśmy mecz Jastrzębskiego i Resovii razem. Oczywiście wygrała Asseco Resovia Rzeszów 3:2.
Po meczu porozmawiałam jeszcze chwilę z Bartmanem i poszłam, bo przypomniałam sobie, że przecież Fabian ma być u mnie zaraz. Gdy wychodziłam napotkałam cały Jastrzębski Węgiel oraz... Maję(?) przed salą.
- Co ty tu robisz spytałam?
- Przyszłam odwiedzić Zbyszka. A ty już idziesz?
- Tak, bo muszę się z kimś spotkać.
- Uu... Czyżby był to Nikolay?
- Nie. Daj mi ty z nim spokój.
- No dobra, dobra idź.
- Hahaha pa. - zaśmiałam się i wyszłam z budynku. Od razu pojechałam do domu.

---------------------------------------

Nata Lia nie zabijaj mnie :D
Tydzień się jeszcze nie skończył :P
 Jak wam obiecałam tak przychodzę w tym tygodniu z rozdziałem :*
Nata Lia czytam twojego bloga i szkoda, że już kończysz :(
Następny nie wiem kiedy :D :P
Jeżeli czyta to pewna osoba to umrę na miejscu przez to co Zibiemu zrobiłam. ;)
I jeżeli długość rozdziału jest za krótka to z góry przepraszam.


PS. Oglądaliście dzisiejszy mecz? Ja od końcówki 1 seta... Cieszę się, że wygrali <3

                                       Komentujcie! Oceniajcie rozdział : *

12 komentarzy:

  1. Rozdział świetny. Czekam na więcej:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. spalisz się w piekle... żeby Zibiemu? :O
    masz minusa!

    OdpowiedzUsuń
  3. już nie żyjesz za tą końcówkę żeby przerywać w takim momencie kto to widział radzę ci dodać szybko rozdział bo cię znajdę jeszcze nie wiem jak ale to zrobię
    rozdział świetny jak zawsze
    pozdrawiam;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hah, dokładnie- końcówka zabija! :D Przy okazji, zapraszam do nas na opowiadanie również z siatkówką w tle :)♥ upewnialam-sie-ze-jestes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostaje bo Fabian :3 Czekam na więcej!

    Buziaki!
    Ivy :*

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy następny rozdział no strasznie nie cierpliwa jestem
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi sie uda to dziś, ale wątpię więc chyba jutro lub za dwa dni ;)

      Usuń